II Szczeciński Zalew Myśli 2009 Sympozjum „Za darmo nie na darmo. Bezinteresowność, hojność, wspaniałomyślność – o rehabilitację cnót”
Jestem małżonkiem i mam troje już dorosłych dzieci. Na początku lat siedemdziesiątych poznałem Ruch Focolari, którego duchowość mnie zafascynowała. Włączyłem się do wspólnoty Ruchu razem z rodziną.
Zawodowo jestem inżynierem budownictwa lądowego i od roku 1986 prowadzę firmę COMPLEX PROJEKT wykonującą projekty dróg i mostów wraz z ich infrastrukturą.
Kiedy po raz pierwszy spotkałem się z ideą “Ekonomii Komunii”, ta propozycja nowego sposobu prowadzenia firmy spotkała mnie w trudnej ówcześnie sytuacji firmy i zdawała się być szansą zarówno dla mnie, jako formalnego właściciela, ale także dla firmy i ludzi w niej pracujących.
W jakich okolicznościach narodziła się idea „ekonomii komunii”.
Na początku lat 90 - tych Chiara Lubich, niedawno zmarła założycielka katolickiego Ruchu Focolari, wybrała się w podróż do Brazylii, w odwiedziny do tamtejszej wspólnoty Ruchu. W tym kraju napotkała uderzające dysproporcje. Fawele, czyli dzielnice nędzy, które zwiedziła, ostro kontrastowały z bogactwem innej części tamtejszych społeczności. Wtedy – bez wątpienia była to jakaś głębsza inspiracja – narodziła się idea Ekonomii Komunii. W następnych latach spontanicznego rozwoju zaczęła być przedmiotem studiów i pogłębianej stale praktyki.
Co stanowi jej sedno?
Fundamentem życia zasadami ekonomii komunii jest, mimo świadomości że jesteśmy ludźmi słabymi, konsekwentne zmaganie się ze swoją słabością i życie zgodne z wartościami. Dla człowieka wierzącego będą to wartości ewangeliczne, a dla innych wspólne wartości uniwersalne.
Przez osobiste życie i relacje ze współpracownikami oparte na tych wartościach, w firmie odczuwa się klimat zaufania tak istotny w pracy. Jest to zaufanie człowiekowi, zaufanie pracownikowi które jest oparte o zaufanie Opatrzności. To dobry fundament pod wszystkie ludzkie relacje jakie sobie można w firmie wyobrazić. Istotne jest że ten sposób życia sprawia tę niezbędną przestrzeń wolności Zarządcy a by podejmowane decyzje były właściwe i służyły rozwojowi ludzi i samej firmy.
Przedsiębiorca, który podejmuje decyzję prowadzenia biznesu zgodnie z zasadami ekonomii komunii, trzeba aby inaczej spojrzał na sprawę podziału zysku swojej firmy. W swoim sumieniu rozeznaje, jaką część zysku chce przeznaczyć na dalszy rozwój firmy, jaką na pomoc potrzebującym i jaką na działania Ruchu, mające na celu formację człowieka – w duchu kultury dawania – tak, by ludzie wcielali w życie system wartości, który pozwala dbać o dobro wspólne. Dlatego fundamentem życia zasadami ekonomii komunii jest konsekwentne zmaganie się ze swoją słabością i życie tymi wartościami.
Zofia Miłkowska: – U podstaw ekonomii komunii leży przekonanie, że człowiek powinien się dzielić. Jeśli posiadam jakieś dobra, a są osoby, które ich nie mają – znaczy to, że powinnam się podzielić. W tym miejscu wielu powie: ale ja nie mam się czym dzielić, jestem biedny czy średniozamożny. Tymczasem każdy z nas coś ma – będzie to uśmiech, dobre słowo, czas. Kultura dawania polega na tym, że dostrzegamy potrzeby drugich, a nie zamykamy się tylko w sobie i swoich potrzebach. Ta świadomość – to fundament myślenia w kategoriach ekonomii komunii. Stąd będą wyrastały decyzje – zgodne z konkretnymi możliwościami – włączenia się w ekonomię komunii.
Jaka była moja droga do przyjęcia takich zasad prowadzenia biznesu?
Każda taka decyzja zachodzi w sumieniu człowieka, podejmowana jest wobec Boga. Decyzja jest poważna. Ja do jej podjęcia potrzebowałem kilku lat.
Przedsiębiorstwo prowadziłem od 1986 r., idea ekonomii komunii powstała na początku lat 90, a moja przygoda z nią rozpoczęła się ok. 1996 r. Poprzedziły ją prawie trzy lata dojrzewania.
Musiałem przejść wewnętrzną weryfikację, bo czułem, że na przeszkodzie stoi moje przywiązanie do własności, od którego musiałem się uwolnić. Bez tego nie można inaczej spojrzeć na swoją firmę, która odtąd ma nowego “Właściciela z Góry”, a ja staję się jedynie zarządcą. To wolność od posiadania otwiera każdego człowieka, pozwala dostrzec możliwości dzielenia się, a nie tylko gromadzenie dla siebie. To uczucie wolności od posiadania nie jest dane raz na zawsze, ale ponieważ ma wymiar duchowy wymaga też duchowej pielęgnacji.
Niewątpliwie, w moim doświadczeniu, fundamentem tej pielęgnacji są uniwersalne wartości Ewangeliczne, którymi na moją małą miarę staram się żyć na co dzień. Doświadczam każdego dnia jak ważna jest wierność tym wartościom w sposób jednoznaczny, przejrzysty i bez żadnych wyjątków. Ta konsekwentna postawa, mimo że realizuje się bez słów sprawia, że nie spotykam się z propozycjami dwuznacznymi ze strony kogokolwiek.
Kluczem do działań na co dzień jest wierność zasadom i osobista modlitwa. Z perspektywy czasu zadaję sobie pytanie jak to się dzieje, że nie mówiąc partnerom w biznesie o swoich wyborach i wartościach, jestem w tych wartościach jakby „odczuwany” i akceptowany. Dochodzę do wniosku, że kluczową sprawą jest „być” a nie „mówić”. Wtedy wiele samo się rozwiązuje.
Czy próba życia wartościami uniwersalnymi wewnątrz firmy, z podwładnymi, jest równie istotna?
Ta postawa raczej „być” niż „mówić” według wyznawanego sytemu wartości jest podstawową - wyznawaną przeze mnie - zasadą i wymaga praktykowania jej w stosunku do każdego współpracownika niezależnie od stanowiska, jakie zajmuje. Każdy w firmie będąc inną osobowością, oprócz budowy wzajemnego zaufania, oprócz uznania, czasem potrzebuje spokojnie wypowiedzianego słowa prawdy. Prawda bowiem w dalszej konsekwencji oczyszcza i sprzyja rozwojowi.
Jak każdy człowiek nie jestem ideałem. Przeżywam także chwile zdenerwowania i emocji. Ale wiem, że trzeba szybko wracać do równowagi. Często wystarczy proste słowo: przepraszam oraz cenna cecha, jaką jest wybaczenie i nie powracanie do spraw raz wyjaśnionych. Doświadczyłem już tego niejednokrotnie, że wtedy to ewangeliczne zdanie: „…a cała reszta będzie wam przydana…” realizuje się i corocznie doświadczam, że mam się czym dzielić.
A co z innym aspektem funkcjonowania firmy na rynku, sposobem postrzegania konkurencji. Czy także w tym przypadku ekonomia komunii oferuje odmienną perspektywę?
To ciekawe, jak pewne rzeczy w mojej firmie się zmieniły. Zajmujemy się bardzo specjalistyczną dziedziną – projektowaniem dróg i mostów. Od kilkunastu lat realizujemy projekty o najwyższej skali trudności, jakimi są autostrady.
A w tym obszarze wszystko zaczęło się z inspiracji Ewangelicznej i z zadziwieniem nieustannie doświadczam owoców tej inspiracji. Patrzenie na konkurentów jako „zawodowego wroga” nie pasowało mi do idei życia zgodnego z wartościami uniwersalnymi, za które uważam te zawarte w Ewangelii. Trzeba było to spojrzenie zweryfikować.
Już na początku moich doświadczeń z ekonomią komunii zacząłem - myśląc o możliwych formach współpracy – proponować konkurentom wspólny start w przetargach. To się zaczęło powoli udawać.
Obecnie współpracuję z innymi firmami z tej samej branży, występując w konsorcjach jako partner lub nawet jako lider. Nasze wzajemne postrzeganie siebie zasadniczo się zmieniło – powstały zręby zawodowej przyjaźni. Inni przedsiębiorcy z branży nie wiedzą o tym jakie motywy mną kierują, bo nie jest istotne, żebym o tym mówił. Ważne jest praktyczne działanie u podstaw którego leży ta duchowa inspiracja.
Cztery projekty autostrad są już zrealizowane ostatni, piąty, w końcowej fazie realizacji.
Czy zmienił się sposób patrzenia na samego siebie, jako właściciela i szefa firmy?
Tutaj nastąpiły zmiany, które są dla mnie kluczowe. Już nie czuję się tak „po ludzku” właścicielem tej firmy, gdyż wierzę, że Ktoś z Wysoka czuwa nad nią. Gdy duchowo uwolniłem się od własności, jest we mnie dużo więcej spokoju i pokoju, mniej napięć. Oczywiście prowadząc firmę nie da się ich całkowicie pozbyć, ale teraz mają one inny wymiar. Podejrzewam, że jeśli nie miałbym takiego podejścia do swojego przedsiębiorstwa, byłbym bardzo znerwicowany. Zdecydowanie poszerzają się teraz granice wolności wewnętrznej. To ma niewątpliwie wpływ na trafność podejmowanych decyzji w firmie.
Zmieniło się spojrzenie na firmę. Człowiek wie, że trzeba wciąż ją doskonalić, gdyż teraz zobowiązuje go do tego coś więcej. Postępując w imię wspomnianych wartości, w naturalny sposób dąży się do doskonalenia relacji międzyludzkich. Myślę, że moi pracownicy odczuwają, że w naszej firmie „coś jest inaczej”, i po prostu dobrze się tu czują. Nawet jeśli z jakichś powodów zmieniają pracę, zawsze podkreślają, że tu było im dobrze. Jednocześnie przynosi to ewidentne, wymierne korzyści – firma ciągle się rozwija, zwiększyliśmy liczbę pracowników (teraz pracuje u mnie 70 osób a kilkanaście lat wstecz było nas ok. 15). Zawsze wygrywamy tyle przetargów, ile trzeba, tj. tyle, żeby ludzie mieli godną pracę i mogli podołać zobowiązaniom. To wszystko wynika i ma swoje oparcie w jakże wielu Słowach, które zapisano na kartach Ewangelii 2000 lat temu. To tam znalazłem Słowa zachęty, aby wkładać swoje ciężary na Jego barki i to codziennie czynię. To tam znajduję słowa: „..starajcie się najpierw o Królestwo Boże a cała reszta będzie wam dodana..”, więc staram się i otrzymuję. Albo: „..przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni jesteście a ja was pokrzepię..”. Tak więc codziennie przychodzę i ku mojemu zdziwieniu doznaję pokrzepienia. Tam, na tych Kartach jest klucz i rada na każdą chwilę w jakiej przychodzi nam żyć.
Podsumowując, przyjęcie zasad ekonomii komunii daje zysk zarówno osobisty, w tym zdrowotny jak i czysto zawodowy.
Czy firma jest pozbawiona trudności?
Nie jesteśmy pozbawieni napięć i trudności. Powiem więcej, że nie odczuwam, aby ubyło pracy. Szczególnie w mojej dyscyplinie zawodowej projektowanie dróg i mostów jest w całej swojej złożoności wysoce skomplikowane i niesie z sobą zawodową odpowiedzialność za potencjalne skutki katastrof budowlanych. I to jest niewątpliwie źródłem napięć. Kolejne źródło napięć to trudne i często mało realne terminy dla naszych prac, których przyczyną są, znane zapewne Państwu, powody związane np z rokiem EURO 2012. Z tej odpowiedzialności nikt mnie ani mojej firmy nie zwolni. Ale w tej rzeczywistości nie jestem sam. Jestem z moim „Szefem z Góry”, który mi nieustannie towarzyszy i przypomina swoje Słowa określające zasady postępowania i wartości. One wprowadzają niezbędny dystans do spraw, pokój wewnętrzny i wynikający stąd spokój zewnętrzny, który udziela się innym. Tą trudną, codzienną, rzeczywistość natychmiast „posyłam Wysoko”, co sprawia, że przychodzi jakaś przestrzeń wolności niezbędna dla podjęcia właściwych decyzji czy odpowiedzi. I dlatego odczuwam zupełnie inny wymiar napięcia i emocji, który sprawia, że zachowuję swoje zdrowie na nie najgorszym poziomie. I po ludzku, ekonomia komunii w moim przekonaniu i doświadczeniu, to jest świetny sposób na zdrowie.
Na przełomie ubiegłego i obecnego roku przeżyłem wyjątkowo trudne doświadczenie związane z zabezpieczeniem kursu waluty, w której otrzymujemy zapłatę za nasze projekty autostradowe. Bank, w który jesteśmy od kilkunastu lat, zaproponował nam całkowicie chybioną, jak się później okazało, propozycję, która skutkowała comiesięcznymi poważnymi stratami finansowymi. Nie ustrzegłem się, więc poważnego błędu, w którym „mój” bank ewidentnie mi „dopomógł”. Przez kilka miesięcy żyłem z uczuciem zaciskającej się pętli i z całkiem realną utratą płynności finansowej, co groziło najpoważniejszymi konsekwencjami. W cały tym trudnym okresie moje życie, życie Zarządu firmy i moich bliskich było poddane wyjątkowej próbie. Po kilku miesiącach rozmów, zarząd banku sam wyszedł z propozycją ugody na warunkach, które realnie pozwalały wyjść z poważnego kryzysu. W tych trudnych miesiącach przeszedłem bardzo poważny kryzys związany z moim zdrowiem. Tak na to wskazywały przynajmniej, natychmiast przeprowadzone badania rezonansu magnetycznego. Jednak powtórzone za kilka dni - tej diagnozy nie potwierdziły. Objawy zniknęły równie szybko jak się pojawiły nie pozostawiając śladu. Tak trudnego doświadczenia nie miałem w swojej ponad 20 – letniej działalności. Doświadczyłem, więc niezwykłej Pomocy z Wysoka. Dla mnie, mojej Małżonki i przyjaciół było to niezwykle mocne i nadzwyczajne dotknięcie Jego Miłosiernej Miłości. Dodam, że modlitwa do Jana Pawła II-go była i jest stale w naszej rodzinie obecna, a decyzja o ugodzie bankowej zapadła w dniu 2 kwietnia tego roku.
Jakie cele społeczne finansowane są z zysków firm działających według Ekonomii Komunii i jak praktycznie są one realizowane?
Są wśród nas ludzie, którzy w naszym Centrum Ekonomii Komunii w Rzymie pracują dla tej idei i zajmują się organizacją i konkretną pomocą tworząc projekty dla ludzi potrzebujących tego wsparcia w różnych regionach świata. Sami przedsiębiorcy nie mają w tym praktycznym działaniu swojego udziału. Do nich należy rozwijanie firm oraz coroczne przekazywanie części zysku, którą szacują w swoim sumieniu. Cały system jest bardzo przejrzysty. Środki trafiają do Centrum Ekonomii Komunii, które się z nich rokrocznie szczegółowo rozlicza: ile wpłynęło, na co zostały przeznaczone itd.
Oddając te pieniądze, wiemy, że zostaną wykorzystane na konkretne potrzeby osób szczególnie potrzebujących w różnych częściach świata. Realizowane są za nie zarówno doraźne działania, jak w przypadku pomocy ofiarom tsunami, jak i programy, które mają na celu pomóc poszkodowanym stanąć na własnych nogach.
Nie chodzi więc przy tym o żadne rozdawnictwo, gdyż byłoby to niewychowawcze, ale np. zapewnianie tym ludziom dostępu do kształcenia czy działania mające na celu tworzenie nowych miejsc pracy. System wsparcia jest więc roztropny – i cały czas się rozwija. To samo centrum przeznacza środki na formację człowieka bardzo zróżnicowaną na każdym kontynencie, którą ruch Focolari prowadzi od początku swojego, już ponad 70 letniego, doświadczenia. To jest jego powołanie oparte na fundamencie budowania Jedności z drugim człowiekiem niezależnie od tego kim jest i jakie jest jego położenie...
Raz w roku spotykamy się w Rzymie, gdzie dyskutujemy o problemach, które rodzą się w związku z nową ekonomią, a przedsiębiorcy działający w różnych branżach dzielą się swoimi praktycznymi doświadczeniami. Ponadto, kilku ekspertów o światowej sławie zaangażowało się w teoretyczne rozwijanie tej dziedziny ekonomii, że wspomnę tylko uznany autorytet w dziedzinie Ekonomii jakim jest profesor Zamagni z Uniwersytetu w Mediolanie.
Czy wiele osób udało się przekonać do tych ideałów?
W skali świata rozwój ekonomii komunii był początkowo bardzo spontaniczny i dość szybki, teraz trochę wolniejszy, ale zarazem jakby pewniejszy, dokonuje się z większą rozwagą. Na początku część ludzi była do tej idei bardzo zapalona, rozpoczynali nowe przedsięwzięcia, jednak okazywało się, że brakuje im doświadczenia. Obecnie ekonomia komunii bazuje przede wszystkim na już istniejących przedsiębiorstwach, choć powstają i nowe, które chcą działać w tym duchu – są to zarówno spółdzielnie, jak i prywatne firmy.
W krajach Ameryki Południowej przedsiębiorstwa powstają także w myśl zasady: „mamy niewiele, ale jest nas wielu”. I tworzą fundusz, żeby na bazie jego kapitału rozpocząć działalność i pracować zgodnie z ideałami Ruchu. A są one szersze niż tylko dzielenie się pieniędzmi – chodzi o myśl, że zysk nie jest celem samym w sobie, że należy dbać o jakość pracy oraz relacje między pracownikami.
Czy idea ekonomi komunii może przyciągnąć osoby, które nie mają silnej identyfikacji religijnej, lecz ich moralne intuicje są zgodne z wartościami Ruchu?
To, co mnie kiedyś silnie przyciągnęło do Ruchu, to jego szczególny charyzmat. Jest on realizowany na drodze współpracy i dialogu nie tylko wśród ludzi podzielających wartości chrześcijańskie, ale także z ludźmi innych wyznań osiągając niespotykany gdzie indziej wymiar ekumeniczny. Idea jednoczenia się z drugim człowiekiem niezależnie od jego poglądów, tak dalece się rozwinęła, że słowo „jedność” [dewiza Ruchu brzmi: aby wszyscy stanowili jedno] zaczęło zobowiązywać także do prób poszukiwania tego co wspólne, z ludźmi niewierzącymi. Istnieje w Ruchu cała gałąź skupiająca takie osoby– nie posiadające łaski wiary, ale żyjące wartościami z którymi się utożsamiają: sprawiedliwością, pokojem, braterstwem czy zwykłą uczciwością. Zawsze będą oni mieli swoje miejsce w Ruchu.
Jestem przekonany, że w przedsiębiorstwach prowadzonych zgodnie z zasadami Ekonomii Komunii jest wielu ludzi, którzy niekoniecznie są wierzący, ale którym są bliskie wartości uniwersalne i ich realizacja w codzienności. Ruch Focolari, zachowując niezmiennie swoją tożsamość katolicką, zawsze był otwarty na ludzi innych wyznań czy religii, a także na niewierzących – po to, żeby poszukiwać tego, co nas łączy. Tak piękna idea musiała, prędzej czy później, znaleźć swój „wyraz” na gruncie pracy zawodowej i biznesu.
Andrzej Miłkowski
Tekst konferencji zamówiony przez organizatora II go Szczecińskiego Zalewu Myśli 2009 Sympozjum „Za darmo nie na darmo. Bezinteresowność, hojność, wspaniałomyślność –o rehabilitację cnót”
mgr inż. Andrzej Miłkowski - członek ruchu Focolari, prywatny przedsiębiorca mieszkający na Śląsku, właściciel Biura Projektowo-Konsultingowego Complex-Projekt praktykujący „ekonomię komunii”